Niedziela to miał być „TEN DZIEŃ”. Dzień, kiedy oficjalnie odpalę nowego bloga, błysnę i powalę na kolana swoją dowcipnością i świetnym tekstem. Jedyne co musiałam zrobić, to napisać ten „rewelacyjny tekst”.
Phi. Wielkie mi halo. A bo to jeden dobry tekst napisałam? Po prostu siądę i napiszę. Dzień na luzie, a pogoda na zewnątrz i w środku rewelacyjna, więc ba! jasne, że napiszę…
Znam siebie dobrze i wiem, że musi mi w głowie kliknąć. Że potrzebuję zdania wyjściowego, po którym po prostu zaczynam pisać i ciężko jest mnie zatrzymać. No więc zaczęłam zdania i tematu szukać. No bo przecież miał być dobry tekst, bo przecież zależało mi na tym aby przemówił…
Poranek minął, ale nie zrobiłam z tego wielkiej tragedii, no przecież mam cały dzień. Natchnie mnie i napiszę.
Po lunchu, z racji tego, że nadal mnie nie natchnęło – zaczęłam odczuwać pewne napięcie i dyskomfort – wewnętrzny głos, który czaił się w tle i szeptał – no jak to nie masz jeszcze tekstu? Przecież powinnaś go mieć… Przecież robisz takie rzeczy z palcem w d…
Po spacerze nad morzem i prawie półgodzinnym dialogu w głowie – ustaliłam sama ze sobą, że przecież ja nic nie muszę! Kto mnie do czegokolwiek zmusi? Nie będzie dziś posta, nie będzie dziś publikacji bloga, nikt o moim planie nie wie, więc nikogo nie zawiodę. Temat załatwiony! Ale załatwiony nie był. Bo ja wiedziałam. Bo ja zaplanowałam. I bo mnie gryzło, że zdecydowałam się odpuścić, że wymiękłam i, że nie zrobiłam czegoś, co było dla mnie ważne.
Zderzyłam się z uczuciem, że jak to ja nie mogę napisać? Ja? Ja?
Nie mogłam pojąć dlaczego, no dlaczego pomimo tego, że chciałam, że starałam się… nic nie mogłam wyprodukować…
Postanowiłam zastosować to, co zawsze mówię swoim klientkom: weź dwa kroki wstecz i spójrz na sytuację z perspektywy.
Spojrzałam. I oto do czego doszłam. Może moim dzisiejszym zadaniem było napisać Wam, że niezależnie od tego ile masz doświadczenia – czasami utykasz? Że niezależnie od tego jak bardzo się na coś upierasz – czasami źle widzisz temat? Że zamiast naciskać się coraz bardziej, generować presję i doprowadzać swój mózg do stanu wyczerpania twórczego – trzeba na chwilę odpuścić i podejść do kwestii z innej strony?
Dziś zamotałam się sama ze sobą i z własnym chceniem. Przyznaję się do tego publicznie. Odpuszczam sobie publicznie w nadziei, że Ty też kiedyś sobie samej odpuścisz.
O dziwo – nie zabiło mnie to
Achhhhhh 🙂
xoxo
Ania Witowska
13 comments. Leave new
Podoba mi się to z tą perspektywą
Ja też mam w głowie takie myślenice i dialogi ha ha ha
Dzięki Aniu za ten tekst!! czasem tak mam i mój krytyk wewnętrzny łapie głęboki oddech bo wie że będzie miał co robić, bo juz zaczynam siebie biczować zaległościami itd itp. Fakt że nie jestem jedyną która się z tym boryka, pcha do małego, maleńkiego kroku do przodu, a małymi kroczkami…ruszam z miejsca 😉 a przeciez o to chodziło, prawda?
p.s. bardzo dobry pomysł z blogiem ;)))
Zdecydowanie tak. Czasami warto odpuścić, na chwilę…i za jakiś czas wrócić wraz powiewiem świeżości 🙂
Zgadzam się z tym!
No i świetny temat do poruszenia Aniu 🙂 wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, nie zawsze wszystko musi iść zgodnie z naszym planem 🙂
A więc nie tylko ja tak mam. Ha! Ania, uratowalas mnie dziś ?
Dziękuję, będę czytać i uczyć się :). A ten post w sam raz dla mnie: może dotrze do mnie że czasem trzeba odpuścić;). DZIĘKI
Bo czuję mocno emocje-to też biczuję siebie i swoich najbliższych, których najbardziej kocham,by zadowolić innych.
Teraz uczę się odpuszczać sobie i innym.
Dziękuję.
Jestem pod wrażeniem dzisiejszego webinaru o kierowaniu się sercem (dzięki Aniu) i tak sobie myślę, że nie zawsze można sobie odpuszczać i że chyba to zależy od stopnia wtajemniczenia. Może ktoś kto jest, tak jak Ty na trzecim stopniu wtajemniczenia – SPEŁNIENIE i HARMONIA, może sobie odpuścić i nie będzie to miało wielkiego wpływu na życie. Ale jeżeli ktoś jest na etapie II albo I, to odpuszczenie może spowodować sabotaż poprzednich, dobrych działań. Chociaż pewnie nie zawsze… Salutuję 🙂
🙂 ciesze sie , ze utknelas bo dzieki temu jest ten wpis 🙂 ja tez utknelam i to pare razy i wiem, ze chce i probuje znowu, ale co robie to ta presja, ktora sobie czasem narzuce 🙁 a dzieki tobie teraz wiem, ze czasem moge sobie poprostu odpuscic, ze to normalne , ze moge spojrzec z drugiej strony 🙂 czekam na nastepne wpisy
Super Aniu! Tego wlasnie dzisiaj potrzebowalam?
Bardzo sie ciesze, ze zaczelas pisac. Jestes moja inspiracja.
Bardzo mi Twoje testy, webinary i warsztaty pomagaja.